Dzisiaj bez rysunku zapowiadającego post - brak czasu daje ostro w kość. Może w tygodniu powstanie coś nowego. Jeżeli masz dużo wolnego czasu i chcesz pokazać swój talent, napisz do mnie. N9P
W
ostatnim czasie miałam zbyt dużo stresu i zbyt wiele razy doznałam szoku.
Najpierw ujrzałam smoka, potem dowiedziałam się o swoich zaręczynach, zresztą
niechcianych. Dalej znowu pojawił się smok, przeobraził w człowieka i oznajmił,
że zaraza się skończyła. Dowiedziałam się, że moja matka, królowa i pewnie cała
starszyzna na czele z księciem Janem, wiedzieli o zakończeniu epidemii. Tyle
razy dzisiaj byłam oszołomieniu, że moje zmysły zaczęły szwankować. Właśnie
całował mnie książę, a ja, zamiast
delektować się tą chwilą rozmyślałam o
tym, czy nie oszalałam. Może jednak oszalałam?
- Wybacz, zawsze chciałem to
zrobić. Po dzisiejszym dniu nie wiedziałem, czy jeszcze kiedyś będę miał
okazję. – Wyczułam w głosie Jana zakłopotanie i smutek.
- Dlaczego miałbyś nie mieć
okazji? – wypaliłam, oczywiście bez zastanowienia.
- Chciałaś uciec, prawda? –
znowu spojrzał na mnie tym zawadiackim spojrzeniem, a jego usta wygięły się w
delikatny uśmiech. Jednak nie mogłam dać po sobie poznać, że jestem
jednocześnie zmieszana i zawstydzona. Przybrałam kamienną minę i czekałam na
dalszy rozwój wydarzeń. Jan kontynuował. -Przepraszam, że nie powiedziałem Ci o
zakończeniu epidemii. Rodzice uznali, że tylko podtrzymując strach przed
opuszczeniem murów, będą mogli chronić nas przed złem całego świata. Dodatkowo
zagrozili, że jeżeli powiem komukolwiek o tym, co wiem, mogę przypłacić to
życiem. Zdajesz sobie sprawę jak się czuje człowiek, któremu grozi własna
matka?
- Przykro mi. Nie wiedziałam,
że wszystko jest tak skomplikowane? – odparłam skruszona i smutna. – W takim
razie, kim byli przyjeżdżający na zamek goście i po co przechodzili
kwarantannę?
- To byli wędrowni kupcy i
handlarze, którzy chcieli mieszkać w naszym mieście. Nie wiedzieli jednak jaką
będą musieli zapłacić cenę za to. A kwarantanna? Cóż, to raczej były tortury i
zastraszanie, aby nawet przez przypadek nie wygadali się o prawdziwym świecie.
- Ale po co to wszystko? Po co
tyle zachodu? – Ja po prostu musiałam wiedzieć. Widać było, że Jan walczy z
myślami. W końcu jednak zrezygnowany zaczął opowiadać.
- Podsłuchałem, jak moja matka
rozmawia z ojcem o pewnej kobiecie. Nazywali ją wojowniczką, kobietą latającą
na smokach. Podobno kiedyś rządziła tą doliną, a jej ród rozrastał się w bardzo
szybkim tempie. Nazywano ją także czarownicą, ponieważ potrafiła rozmawiać ze
smokami. Dzięki temu miała ich wsparcie, a to zapewniało władzę. Jej królestwo
znajdowało się nieopodal ziem mojego dziadka. Tych, na których teraz jesteśmy.
Wówczas było niewielkie i słabe. Gdy wybuchła zaraza, zdziesiątkowała tylko
nasze ziemie. Długo wszyscy zastanawiali się dlaczego? Okazało się, że krew
smoka leczy wszystkie rany i choroby. To zapoczątkowało lawinę zdarzeń, której
konsekwencją było wyginięcie tych stworzeń. Wtedy wojowniczka przeklęła całą
dolinę i wszystkich jej mieszkańców. Wybuchły wojny wewnętrzne, a zaraza na
nowo się pojawiła. To skłoniło mojego dziadka-króla do zamknięcia bram. Jednak
zanim to nastąpiło, ktoś pod boczną bramę podrzucił zawiniątko. Los chciał, że
akurat królowa nadzorująca odgradzaniem miasta zauważyła paczuszkę.
Zaciekawiona podeszła bliżej i jej oczom pokazała się główka małej dziewczynki.
Oczarowana słodkim uśmiechem dziecka postanowiła je przygarnąć i wychować.
Jednak, gdy podniosła niemowlę zauważyła także chustkę z herbem smoczego
królestwa. Przestraszyła się, ale dziecka postanowiła zatrzymać i tym samym
ocalić. Chustę spaliła, a dziewczynkę oddała jednej ze swoich dam dworu. – Jan
mówił wszystko bardzo szybko i szeptem. Zupełnie jakby bał się, że ktoś może go
usłyszeć. - Kiedy dzisiaj, na dworze pojawił się smok – ciągnął dalej – moi
rodzice wpadli w panikę, bojąc się, że wrócił po zaginione dziecko. Nie miałem
pojęcia, o kogo chodzi, więc pobiegłem do ojca po wyjaśnienie. On rzucił mną o
ścianę i kazał nie interesować się tą sprawą. Wybiegłem więc na dziedziniec i
zobaczyłem Ciebie. - To dlatego byłeś w takim
nieładzie? – zapytałam nieśmiało.
- Tak, to było zaraz po szamotaninie z ojcem. Kiedy zobaczyłem, jak Marta wyprowadza Cię w pośpiechu, a potem ujrzałem dwóch strażników przed Twoim pokojem, zrozumiałem. Kornelio, to Ty jesteś tą dziewczynką znalezioną przed jedną z bram.
- Tak, to było zaraz po szamotaninie z ojcem. Kiedy zobaczyłem, jak Marta wyprowadza Cię w pośpiechu, a potem ujrzałem dwóch strażników przed Twoim pokojem, zrozumiałem. Kornelio, to Ty jesteś tą dziewczynką znalezioną przed jedną z bram.
- Nie to nie możliwe - nie
mogłam uwierzyć w to, co słyszę – przecież urodziłam się na zamku. To… to jest
niemożliwe - zaprzeczałam sama sobie. Wszak spotkanie ze smokiem dowodziło
tego, co właśnie powiedział Jan. Ale jak? Nie mogłam w to uwierzyć.
- Cicho, słyszysz? Ktoś tutaj
idzie. Szybko schowajmy się – Jan pociągnął mnie za ramię do stajni.
Znaleźliśmy niewielką skrytkę między boksem dla konia i beczką z owsem. Przez
dziury między deskami obserwowaliśmy, co dzieje się przed stajnią. Nagle w
zasięgu naszego wzroku pojawiła się królowa i moja matka. Szły bardzo szybko, a
z gestykulacji można było wywnioskować, że prowadzą zaciętą dyskusję. Gdy
podeszły bliżej stajni i znalazły się w zasięgu słuchu, wówczas mogliśmy
usłyszeć część rozmowy.
- Ta dziewczyna musi się
znaleźć. Na pewno smok po nią przyleciał. Nie możemy jej stracić, jest naszą
jedyną przepustką do zwycięstwa – powiedziała królowa.
- Elżbieto wiem, nie musisz mi
tego powtarzać – moja matka mówiła do królowej po imieniu? Nie wiedziałam, że
są sobie tak bliskie.
- A może bezpieczniej dla
królestwa będzie pozbyć się tej dziewczyny? – ciągnęła królowo. Na te słowa
moja matka przystanęła i co dziwniejsze, stanowczo chwyciła królową za łokieć.
Nigdy nie widziałam takiego zachowania w stosunku do głowy kraju, a tym
bardziej że komuś uszło to na sucho. Jednak królowa Elżbieta zatrzymała się i
odwróciła w stronę swojej damy dworu.
- Ależ to moje dziecko. Nie
skarze jej na śmierć! – moja matka aż podniosła głos ze złości.
- To nie jest twoja prawdziwa
córka! Pamiętaj, skąd się wzięła i co oznacza. Ona jest niebezpieczna i trzeba
się jej pozbyć. Nie dyskutuj ze mną, tylko wykonaj mój rozkaz – Bezceremonialnie
oznajmiła krótko królowa i ruszyła dalej. Matka pobiegła za nią, przez co obie
znalazły się już za daleko, a my z Janem nie słyszeliśmy już ani słowa.
Siedziałam
w stajni i nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Królowa i moja
matka chciały mnie zabić. A właściwie moja przyrodnia matka. Nie miałam wyboru,
chciałam czy nie, mój plan ucieczki musiał być doprowadzony do końca.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę Torpedy, najszybszego konia na
zamku. Gdy zaczęłam przygotowywać siodło i uprzęż, Jan chwycił mnie za rękę.
- Wiem, że w takiej sytuacji
nie widzisz innego rozwiązania jak ucieczka, ale może powinnaś to jeszcze
przemyśleć? – mówił to z taką czułością, a moje serce ściskało się coraz
bardziej na myśl, co muszę mu odpowiedzieć. I chociaż słowa ledwo wydobywały
się z gardła, przez łzy udało mi się wyszeptać
- Przecież sam słyszałeś.
Jestem niebezpieczna i niechciana tutaj. Lepiej będzie, jak opuszczę to
królestwo, które i tak nie jest moim domem.
- Pojadę z Tobą! Nieważne, co
stanie się z królestwem i nieważne, co pomyślą moi rodzice. Nie mogę puścić Cię
samej, przecież Ty ledwo trzymasz miecz. Jak sobie poradzisz? – mówiąc to lekko się uśmiechną. Byłam mu wdzięczna za próbę rozładowana
napięcia. Dzięki niemu myśl o wyjeździe nie była taka straszna. Nawet przeszło
mi przez myśl, aby zabrać ze sobą Jana, ale nie mogłam... On był księciem,
należał do tego królestwa i musiał tu zostać. Miał tu wszystko. Kochających
rodziców, przyjaciół i godziwe życie. Nie mogłam mu tego odbierać.
- Lepiej będzie, jak wyruszę
sama. Nie powinieneś opuszczać zamku – powiedziałam stanowczo.
- A jak mnie niby powstrzymasz?
– dziarsko odparł Jan i zaczął także przygotowywać swojego konia do podróży.
Musiałam szybko coś zrobić, żeby książę nie popełnił najgorszego błędu w swoim
życiu. Nie chciałam uciekać się do tej taniej i zakłamanej sztuczki. Jednak
uznałam, że na tę sytuację będzie najlepsza.
- Nie chce, żebyś ze mną jechał. Chyba nie zauważyłeś, że nie odwzajemniam Twoich uczyć? Nie jesteś mi do niczego potrzebny – trudno było to powiedzieć, ale miałam nadzieję, że zadziała. Chłopak milczał i walczył z myślami, nie wiedząc, czy można ufać moim słowom. Wykorzystałam moment jego zadumy do szybkiej ucieczki. Wsiadłam na konia i pognałam przed siebie. Przez ramie rzuciłam tylko krótkie „Żegnaj” i już byłam przed boczną bramą. Zdziwiłam się, że na posterunku nie było żadnych strażników. Prawdopodobnie większość skupiła się w zamku, a reszta przeszukiwała pokoje i budynki na polecenie królowej. Musiałam wykorzystać tę sytuację, zamknęłam oczy i pogalopowałam.
- Nie chce, żebyś ze mną jechał. Chyba nie zauważyłeś, że nie odwzajemniam Twoich uczyć? Nie jesteś mi do niczego potrzebny – trudno było to powiedzieć, ale miałam nadzieję, że zadziała. Chłopak milczał i walczył z myślami, nie wiedząc, czy można ufać moim słowom. Wykorzystałam moment jego zadumy do szybkiej ucieczki. Wsiadłam na konia i pognałam przed siebie. Przez ramie rzuciłam tylko krótkie „Żegnaj” i już byłam przed boczną bramą. Zdziwiłam się, że na posterunku nie było żadnych strażników. Prawdopodobnie większość skupiła się w zamku, a reszta przeszukiwała pokoje i budynki na polecenie królowej. Musiałam wykorzystać tę sytuację, zamknęłam oczy i pogalopowałam.
Bardzo interesująca historia. Przeczytałam wszystkie części. Zwróć jednak uwagę na liczne błędy stylistyczne, pourywane końcówki, złe zaimki osobowe na końcu zdań, literówki itp. W jednym zdaniu piszesz: "Długo siedziałA na łóżku wpatrując się w lekko żółty księżyc zza MOIM oknem." Kto tu w końcu jest narratorem? Dodatkowo powinno być "za moim oknem". Błędy są liczne i to niszczy przyjemny efekt czytania.
OdpowiedzUsuńŻyczę jednak powodzenia w pisaniu i czekam na kolejne części. Pozdrawiam K.
Hej, bardzo trafna uwaga. Zdecydowanie masz rację i trzeba na to zwrócić uwagę. Jednak czytanie kilka razy tego samego sprawia, że człowiek już leci z pamięci pewne fragmenty:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kocham twoje opowiadanie :D Wciągnęłam się i nie mogę doczekać się dalszych losów Kornelii :) Życzę powodzeniaw pisaniu ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miłe słowa;) Postaram się Ciebie nie zawieźć :)
Usuń;D
Usuń