czwartek, 25 września 2014

Pamiętnik I: Kornelia – 11. ZOSTAĆ CZY SIĘ SCHOWAĆ?


Czy ja dobrze słyszałam? Czy ta nieznana mi zupełnie staruszka właśnie nazwała mnie swoją wnuczką? Przecież to niemożliwe. A może Jan miał rację? Może to ja byłam dzieckiem wywodzącym się z Ludu latającego na smokach, a tak kobieta była ich przywódcą?

Wiodłam spokojne życie, miałam kochających rodziców, podkochiwałam się w Janie i w tajemnicy przed rodzicami uczyłam posługiwać mieczem. Byłam zwyczajną dziewczyną, mieszkającą w zamkniętym od świata mieście Kryszterce. Teraz stoję przed zupełnie nieznanym mi kościołem. Na polanie, o której istnieniu nie miałam nawet pojęcia. Przed starym duchem kobiety, która twierdzi, że jest moją babcią. To brzmi tak abstrakcyjnie i niedorzecznie, że nawet widząc to na własne oczy, nie mogę uwierzyć. Jednak… Jednak to się dzieje naprawdę! A ja stoję w tym miejscu, zewsząd otacza mnie mgła, przez którą nie przebijają się żadne zarysy kościoła i polany. Nie widzę nawet Jana… JAN! W tym wszystkim, w tym natłoku niesamowitości zapomniałam o nim. Czy on też widzi tę kobietę? Dlaczego do mnie nie podszedł, dlaczego nie szuka mnie w tym zielonym obłoku? A może także sparaliżowała go mgła i jak zahipnotyzowany jest gdzieś metr ode mnie?
Kobieta stała tuż przede mną z wyciągniętą w moją stronę dłonią. Jej pomarszczone ręce pokryte były licznymi bliznami i ciemnymi plamami. Twarz miała przepełnioną miłością i dobrocią. Delikatny uśmiech, który kierowała w moją stronę, prezentował się raczej mizernie. Wąskie, lekko wyblakłe usta skrywały pożółkłe zęby. Pomimo tych mankamentów, które były chyba czymś typowym dla osoby nieżyjącej jakieś kilkadziesiąt lat, jej twarz wydawała się znajoma. Czarne, krucze oczy, wyraziste kości policzkowe i ten mały pieprzyk pod lewym okiem. Zupełnie jak mój…
Niespodziewanie moim uszom dobiegł straszny skowyt i wyraziste warczenie jakiegoś strasznego, wielkiego zwierza. Ten dźwięk był identyczny z tym, który słyszałam podczas ucieczki. Piski i wycie stawało się coraz głośniejsze i nie do wytrzymania. Chciałam podnieść ręce prosto do uszu i szczelnie je zamknąć. Jednak dziwne działanie mgły blokowało wszelkie moje ruchy. Spojrzałam na kobietę. Dłońmi zakrywała swoje uszy, a jej twarz wykrzywiał okropny grymas. Z każdym podniesionym dźwiękiem jej twarz wydłużała się i wykrzywiała w niekontrolowanym kierunku. Wyglądała zupełnie tak, jakby ktoś wylał rozpuszczalnik na płótno świeżo pokryte farbą olejną. Kolory zaczęły się mieszać, a kontury wykrzywiać. Powietrze zrobiło się ciężkie i jeszcze bardziej wilgotne. W ustach znów poczułam drażniący smak siarki, a w gardle pojawiła się dziwna kula powietrza, która niebezpiecznie zaczęła się powiększać. Coraz trudniej było mi nabrać powietrze do płuc, a od jego braku obraz zaczął wirować. Czyżby mgła zmieniła się w nasiąknięta wodą gąbkę, której priorytetowym celem było zduszenie mnie? Tak, to chyba właśnie się działo. Wcześniejsze zielone opary zmieniły swoją konsystencję, która niczym wspomniana gąbka, zaczęła szybko zabierać wolną przestrzeń. Spojrzałam w dół, moje nogi prawie do kolan były oblepione czymś co wspinało się wyżej po moim ciele. Kobieta zniknęła tak szybko, jak szybko się pojawiła. Została sama. Sama! Zaraz, a co z Janem? Przecież on też znajduje się w tej mgle i ma kłopoty.
Ze wszystkich sił starałam się ruszyć głową, przesunąć nogę, albo podnieść, chociaż odrobinę rękę. Jednak moje próby kończyły się piaskiem. W głowie ciągle, jak echo, unosił się warkot i wycie jakiegoś stwora. Muszę szybko wydostać się stąd i sprawdzić, co dzieje się z Janem. Czy teraz walczy z tymi potworami? A może pochłonęła go do reszty mgła? Nie mogę o tym teraz myśleć. Najpierw oswobodzenie siebie, a potem zajmę się całą resztą. Uwięziona we mgle nie pomogę ani Janowi, ani sobie.
Lepka, zielona wydzielina sięgała już prawie do szyi. Nawet nie zauważyłam, kiedy pochłonęła brzuch i ramiona. Teraz zakrywała mi usta i zbliżała się do nosa. To już koniec, nie miałam szans się oswobodzić. Pomyślałam o rodzicach, o tych ludziach, którzy mnie wychowali i nauczyli, żeby nigdy się nie poddawać. Przepraszam Cię mamo, nie mogę już walczyć. Nie mam już sił i szans! Do oka napłynęła mi łza i delikatnie spłynęła po policzku.
W oddali usłyszałam czyjś głos. To był Jan i nawoływał mnie. Najpierw szept, potem głośniejszy i głośniejszy. Poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń i wyraźne:
- Kornelio, co z Tobą? – Janpatrzył na mnie wielkimi oczyma, zaskoczony i chyba rozbawiony.
Rozejrzałam się wokół siebie, spojrzałam w dół i znów przed siebie. Mgły już nie było, a ja mogłam spokojnie się ruszać. Wzięłam głęboki oddech. Poczułam lekki zapach igieł sosny i świeżej trawy docierający z głębi lasu. Wyczułam również delikatną woń stęchlizny, która prawdopodobnie swoje ujście miała w otwartym pomieszczeniu kościoła. Spojrzałam na kościelne drzwi. Były drewniane, solidne i otwarte na całą szerokość. Podniosłam lekko ręce i zbliżyłam dłonie do twarzy. Chyba zbyt długo i ze zbyt dużą fascynacją patrzyłam na nie, gdyż na twarzy Jana zauważyła porządne rozbawienie.
- Co Ty właściwie wyprawiasz? – zapytał rozbawiony– odbiło Ci już od nadmiaru wrażeń? Wiedziałem, że prędzej, czy później to nastąpi… Nie sądziłem jednak, że tak szybko.
Czy on oszalał?! To była pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy. Przed chwilą dusiła nas mgła, a on się dziwi, że tak zareagowałam?
- Nie widziałeś tej mgły? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Widziałem – krótko odpowiedział Jan.
- No i… - poczułam lekką irytację na jego trywialne podejście do całej tej sytuacji.
- No i co? – Jan naprawdę wyglądał, jakby nie wiedział, o co mi chodzi.
- Co się przed chwilą wydarzyło?
- Właściwie niewiele. Otworzyłem drzwi, wyleciała mała mgiełka, o którą pytałaś, a potem Ty stanęłaś jak wryta i patrzyłaś przed siebie dobrą minutę. Potem, gdy szturchnąłem Cię za ramię. Myślałem, że wyrwałem Cię z głębokiego letargu. A co myślałaś, że się wydarzyło?
Tak naprawdę sama nie byłam tego pewna. Czyżbym miała omamy? Czy cała sytuacja z kobietą, podającą się za moją babkę, była tylko wytworem mojej wyobraźni?
- A co z tą kobietą? Gdzie poszła? – szybko zapytałam w obawie, że zaraz mój umysł wyprze całą tę sytuację z pamięci.
- Kornelio, tu nie było żadnej kobiety. Jesteśmy tylko we dwoje, a zaraz może być nas tu dużo więcej – w tym samym czasie, gdy Jan skończył zdanie, w oddali usłyszałam znajomy, złowrogi skowyt. To był dźwięk, który słyszałam w lesie i podczas swojej dziwnej halucynacji. Warczenie stawało się coraz głośniejsze i chyba nadszedł najwyższy czas na dalszą ewakuację.
- Są coraz bliżej, szybko do środka! – krzyknął Jan i mocno pociągnął mnie w stronę otwartych drzwi. Miałam duże obawy i wątpliwości. Wejść do ciemnego pomieszczenia, z którego wyskakują duchy i kto wie co jeszcze? Czy może wstrzymać się i poczekać na warczące istoty, które wcale nie muszą okazać się bestiami z rządzą mordu w oczach? Cóż, nie miałam jednak zbytnio ani czasu, ani możliwości na podjęcie tak ważnej decyzji. Jan postanowił zdecydować za mnie i siłą wepchnął mnie do ciemnego pomieszczenia.
W tej samej chwili kiedy zaczął zamykać drzwi, z lasu wybiegło trzech mężczyzn i rzuciło się w naszą stronę. Jan dosłownie w ostatniej chwili zatrzasnął drzwi przed samym nosem nieznajomych. Zdążyłam zauważyć tylko czarne jak węgiel oczy jednego z napastników. Wyglądały zupełnie tak, jak oczy Borawy po przemianie w istotę pijącą moją krew.

Kiedy Jan zatrzasną drzwi, zapanowała zupełna ciemność…


7 komentarzy:

  1. Czas najwyższy wyjaśnić tajemnice magicznych drzwi?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, ja jak zwykle mam zaległości z komentarzami...
    Rozdział niesamowity! Wspaniały styl pisania! Uwielbiam ♥
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę ciesze się, że się podoba:) Doskonale znam problem nadganiania z komentarzami, na szczęście już jest weekend i od jutra zaległości staną się przeszłością;)

      Usuń
  3. Bardzo trzymający w napięciu rozdział! Oby tak dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow normalnie °o°
    Ale akcja ».«
    No po prostu *0* <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że wywołałam w Tobie takie emocje ;)

      Usuń