wtorek, 2 września 2014

Pamiętnik I: Kornelia – 7. OCALENIE CZY ŚMIERĆ?



Wybaczcie, że wczoraj nic się nie pojawiło. Niestety ogranicza mnie strasznie czas. Dzisiaj bez obrazka. Prawdopodobnie jutro albo pojutrze będzie dodany. Jeżeli masz ochotę narysować swoją wizję dzisiejszego posta napisz do mnie, a ja go opublikuję! ;)
Kolejna notka czwartek/piątek. N9P

- Jestem służącą na zamku! Służyłam jednej z dam dworu, to są jej ubrania. Ukradłam je i uciekłam z zamku! – wykrzyczałam jednym tchem. W tej chwili tylko takie kłamstwo przychodziło mi do głowy. Chyba byłam za mało przekonująca, bo wyższy mężczyzna, zwany Wiktorem, zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się w dziwny sposób.
- Wydaje mi się, że księżniczka próbuje nas oszukać. Jak myślisz Borawa? – Zapytał swojego towarzysza

- Cóż… Czy mówi prawdę, czy też nie, mam ochotę sprawdzić, co kryje pod tymi łaszkami. – po tych słowach Borawa oblizał językiem swoje wargi. To była najgorsza i najstraszniejsza chwila, jaką do tej pory przeżyłam. Byłam przetrzymywana przez dwóch obrzydliwych zbirów, którzy na dodatek planowali odebrać mi nie tylko wolność, ale i czystość. Przerażenie sparaliżowało mnie całkowicie. Nie wiedziałam już, co powiedzieć, jak się zachować. Łzy leciały z moich oczu jak rwący potok, a jedyne co byłam w stanie wykrztusić to ciche „proszę”.
- Co, co kurwa? Co Ty do mnie tam mruczysz księżniczko? – Borawa nachylił się nad moją twarzą i nasłuchiwał.
- Proszę… - próbowałam wydusić z siebie coś więcej. Może gdybym opowiedziała o swoim wysokim pochodzeniu, może gdybym zaoferowała im pieniądze lub wprowadzenie na zamek…? Może wtedy pozwoliliby mi odejść? Jednak spoglądając w oczy Borawy, które przepełnione było złem i pożądaniem, straciłam wszelką nadzieję. Och, co ja bym dała, żeby teraz był ze mną Jan? Jaka byłam głupia myśląc, że potrafię o siebie zadbać? Jestem taka niemądra, bez zastanowienia weszłam do opuszczonej chaty, nie zabezpieczyłam wejścia. A teraz siedzę na podłodze i modle się o szybką śmierć. Co ja mam zrobić? Jak wytrzymać upokorzenie i ból, który mnie czeka z rąk porywaczy? A może się bronić? Nie mogę przecież poddać się tak od razu, muszę znaleźć jakieś światełko w tunelu. Małą wskazówkę albo odrobinę szczęścia. Chwile nieuwagi Borawy…? A gdyby tak, jakimś cudem wytrącić mu nóż z ręki? Ale jak? Przecież moje ręce w dalszym ciągu są związane z tyłu, poza tym pewnie Wiktor szybko przybiegłby z pomocą kompanowi. Lustro, gdzie ten odłamek? Mogłabym niepostrzeżenie przeciąć nim węzły, a potem gardło tego obrzydliwego typa. Zaskoczyłabym wtedy Wiktora i wówczas miała okazję, albo na ucieczkę, albo powtórkę ataku. Tak, to jest doskonały pomysł! Muszę tylko poszukać tego kawałka i… i…
- Wiktor? – Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Borawy – skoro ona nie jest nic warta, to może chociaż zabawimy się z nią? Co maleńka, masz ochotę na małe sam na sam? – mówiąc to Borawa ponownie przyłożył nóż do mojego gardła, tym razem przyciskając trochę mocniej. Poczułam ukłucie rozchodzące się wzdłuż szyi. Po skórze spłynęła kropla czerwonej, ciepłej krwi. Mężczyzna powoli uniósł nóż i zbliżył do swojej twarzy. Badawczym wzrokiem zmierzył go od rękojeści, aż po sam koniec ostrza. Przez całą długość stali przechodził pas czerwieni, który powoli spływał po palcach porywacza. Borawa przyłożył broń do swoich ust i językiem przeciągnął po całej jego długości.
- Mmm… uwielbiam smak krwi o poranku – mówiąc to jego oczy zmieniły kolor na czarny. W jednej chwili niebieskie tęczówki Borawy zbledły, a źrenica zaczęła powiększać się, aż czerń opanowało całe oko. Skóra na karku, twarzy i dłoniach zmieniła kolor na szarawo-zielony, a na powierzchni pojawiły się łuski. Borawa chwycił mnie jedną ręką za włosy i energicznie przyciągnął do swojej twarzy – A teraz maleńka czas na małe co nieco.
Rozchylił lekko swoje usta i mocniej zacisnął palce na mojej głowie. Przygotowałam się na pocałunek, na dotyk jego obleśnych ust na moich. Jednak to, co wydarzyło się dalej… Usta Borawy powędrowały na moją szyję i gdy tylko dotknęły skóry, poczułam palące ukłucie. Ból był olbrzymi i z każdą chwilą narastał. Szarpałam się, krzyczałam, ale nie byłam w stanie wyrwać się z uścisku napastnika. W pewnym momencie poczułam, że siły opuszczają mnie całkowicie i bezwładnie opadam w ramiona Borawy. Nie mogłam podnieść ręki, ledwo łapałam powietrze do płuc. Straciłam czucie w stopach oraz część zmysłów. Na początku czułam intensywny zapach krwi i potu, teraz zupełnie nic. Tak jakby mój nos się wyłączył albo wszystkie zapachy świata uleciały. Serce biło mi bardzo wolno, a wokoło robiło się coraz zimniej. Powoli obraz, przed moimi oczami, zaczął się zamazywać i zlewać w kolorowe plamy. Odpływałam, zatracałam się w barwach, które szybko bledły i zmieniały w ciemności. Nawet ból, wywołany ugryzieniem, przestał mi przeszkadzać. Poczułam spokój… Zauważyłam małe białe światełko, które pojawiło się przede mną.. Czy to słońce? Promienie tak delikatnie i przyjemnie ogrzewają moją skórę. Ich blask jest taki przyjemny. Chciałam dotknąć tego, co dawało tyle przyjemności, zatracić się w tym i otulić, niczym puchatą kołdrą w zimowe dni. Nagle w blasku pojawiła się czarna postać. Usłyszałam głos
- Kornelio! Kornelio, żyj! Pomoc jest już blisko. – to był głos chłopca z mojego pokoju i snu. Czy naprawdę słyszałam smoka z mojego balkonu, czy na ostatnim zakręcie życia moje zmysły płatają mi figle? Nagle wszystko się skończyło. Cały mój spokój odleciał, powrócił strach i ból rozprzestrzeniający się po całym ciele. Borawa gwałtownie oderwał się od mojej szyi i rzucił mną o zimną podłogę. Nie mając siły w dłoniach, z impetem najpierw upadła moja głowa, potem reszta ciała. Leżąc na brzuchu obserwowałam drzwi, miałam nadzieję, że pomoc faktycznie nadejdzie. Ściana chaty zdawała się oddalać, a ja straciłam przytomność.
Autor: Ja
Gdy się ocknęłam, pierwsze co zobaczyłam to wielkie, czarne oczyska, może z 20 cm od mojej głowy. Na podłodze leżał Borawa, twarzą zwrócony w moją stronę. Jego oczy były szeroko otwarte i jakby puste. Coś było nie tak. On nie mrugał, nie poruszał się, on nie żył! Ale jak? Kto go zabił, co się dzieje? Delikatnie podniosłam głowę i nad zwłokami mężczyzny ujrzałam inną postać. Nie do końca jeszcze wrócił mi wzrok, dlatego kontury tego człowieka były rozmazane. Dostrzegłam jednak, że w prawej ręce trzyma długi miecz ociekający czarną, żelową cieczą. Czy to Wiktor? Chyba nie? Jego wzrost i postura na to nie wskazują. W takim razie kim jest ten mężczyzna? Zaczęłam szukać odpowiedzi na to pytanie w swojej głowie, ale nic nie przychodziło mi na myśl. Nagle do pokoju wpadł drugi osobnik, to był Wiktor.
-Borawa, gdzie ty się podziewasz kurw…? A kim ty jesteś i czego tu szukasz, psie niemyty? – w głosie Wiktora wyczułam strach, zdziwienie i wściekłość. Właściwie nie dziwię się jego emocjom, wszak właśnie ktoś zabił mu kompana. Porywacz cofnął się nieznacznie i ręką sięgnął za płaszcz. Po chwili jego dłoń się uniosła, a w ręku dzierżył długi, lekko wyszczerbiony od licznych potyczek, miecz. Mężczyzna stojący nade mną szybko się odwrócił i zaatakował Wiktora. Słyszałam tylko dźwięk krzyżującej się stali i krzyki mężczyzn. Wysiłek, jaki wkładali w walkę był ogromny. Wiktor, powalony siłą ciosu napastnika, upadł prosto na krzesło, łamiąc je na kawałki. Kiedy nieznajomy zamachnął się, by oddać ostateczny cios, porywacz zrobił szybko unik i zranił anonimowego przybysza w bark. Biała koszula szybko nasiąknęła krwią.
- Spierdalaj stąd! Ona należy do mnie! – krzyknął Wiktor i ponownie spróbował ataku.
- Ona nie należy do takiego warchlaka jak Ty! Ona nie należy do nikogo! – głos przybysza wydawał się dziwnie znajomy i taki ciepły. Jednak w dalszym ciągu czułam się oszołomiona i sparaliżowana utratą znacznej ilości krwi, dlatego też rozpoznanie czegokolwiek sprawiało mi wielkie trudności. Wiktor upadł na prawe kolano, a z jego boku sączyła się czarna ciecz. Jego przeciwnik stanął między nami. Widziałam jak podnosi swój miecz nad głowę i próbuje wymierzyć ostateczny cios. Jednak Wiktor okazał się dużo szybszy.
- To jeszcze nie koniec – wraz z tymi słowami wyciągnął z kieszeni niewielki woreczek i rzucił nim o ziemię. Uderzenie uwolniło żółtą mgłę, która szybko rozprzestrzeniła się po pomieszczeniu. Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu, a tchawica zwęża niebezpiecznie. Nie mogłam otworzyć oczu i złapać oddechu. Czułam się tak, jakby w moich płucach zalegała tona piasku. Zarówno ja, jak i mój obrońca zaczęliśmy się krztusić i kasłać. Na szczęście mgła szybko opada, oczy przestały palić, a powietrze znów swobodnie wpadało do moich płuc. Jednak miejsce, gdzie wcześniej stał Wiktor, było puste. Zupełnie jakby rozpłyną się w powietrzu. Chwilę to trwało, zanim zarówno ja, jak i przybysz zrozumieliśmy, że złoczyńca wykorzystując jedną ze swoich sztuczek, po prostu uciekł.
Mężczyzna rzucił miecz na ziemię i odwrócił się w moją stronę.
- Nic Ci nie jest? – Zapytał.
- To naprawdę Ty? – nie mogłam uwierzyć w to, co widzę…

  



13 komentarzy:

  1. Kochani nie dam rady jednak dodać post. Bardzo dużo rzeczy zrzuciło mi się teraz na głowę. Jednakże patrząc na komentarze myślę, że krzywdy światu nie robię:(

    Niemniej jednak jeżeli są osoby które czytają moją książkę i ubolewają, że dzisiaj znowu nic nie ma - BARDZO PRZEPRASZAM - następny post będzie tak wypasiony że na pewno wynagrodzę wam oczekiwanie:)

    A tymczasem trzymajcie się cieplutko i Komentujcie żebym wiedziała, że tu jesteście!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny blog. Zajrzyj do mnie http://tysia-xd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde, ale świetne zakończenie :O
    Biedna Kornelia, tyle musiała wycierpieć, ale teraz mam nadzieję, że wszystko będzie lepiej...
    Życzę WENY :*

    mlwdragon.blogspot.com
    darykhyrezis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale bardziej weny życz mi czasu!!!!;)

      Myślę, że kolejny wpis odpowiada na Twoje obawy - tak odrobinę :)))
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Zakończenie fenomenalne ! Zapraszam do mnie http://you-know-you-love-me-xoxo-gg.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jednym tchem przeczytałam od samego początku! I nie mogę się oderwać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że spodobał się rozdział:)

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  7. Ciekawe kto ją uratował... :)
    Cudowne! Wspaniałe! Chcę więcej!!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za kolejny komentarz ;) Mam nadzieję, że kolejny wpis Ciebie nie rozczarował;)

      Usuń
    2. Wcale! :D

      Usuń