niedziela, 21 września 2014

Pamiętnik I: Kornelia – 10. ODPOWIEDZI SĄ JUŻ BLISKO


Tak wiem, bida i skąpstwo z mojej strony...:( Ale dzisiaj taki króciutki na zakończenie weekendu. N9P

Drzwi otwierały się bardzo powoli. Zupełnie tak, jakby od środka odpychała je niewidzialna siła. Jak zahipnotyzowana przyglądałam się wnętrzu, które zaraz miało wyłonić się zza drzwi. Jednakże moim oczom ukazała się zupełnie czarna przestrzeń, którą bardzo szybko przysłoniła zielona mgła. Pojawiła się nagle, ale nie wydobywała się bezpośrednio ze środka ciemnego pomieszczenia. Miałam wrażenie, że jej ujście jest w szczelinach pomiędzy deskami, z których zbudowane są drzwi. Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Czułam się tak, jakby ktoś zabronił mi rozglądać się dookoła, zupełnie jakby od tego zależało moje życie. Nagle zielony obłok dymu w magiczny sposób automatycznie skierował się w moją stronę.

Zazwyczaj, kiedy z pomieszczenia zaczyna wydobywać się dym, rozchodzi się on po całej wolnej przestrzeni. Zielona mgła, zaraz po otwarciu drzwi, delikatnie wysunęła się za próg, a następnie skierowała całą swoją powierzchnią we mnie i Jana. Miałam wrażenie, że podążający na mnie dym jest istotą rozumną. To wyglądało tak, jakby gaz posiadał własny rozum i instynktownie kierował się do pierwszej napotkanej osoby. Poczułam zbliżające się ciepło i rażący zapach siarki. Mgła zatrzymała się może klika centymetrów przed nami i na zmianę zbliżała się to do mnie, to do Jana. Miałam wrażenie, że przyglądała się nam dokładnie, a może nas badała? Po chwili obłok wybrał i z całym impetem uderzył we mnie. Nie czułam jednak bólu, a zielony mgła przeniknął mnie niczym duch. Poczułam jednocześnie ciepło wewnątrz mnie i ostre, kłujące zimno otaczające moje ciało. Przez jedną chwilę czułam się szczęśliwa, kochana. Czułam się jak w domu. Nie potrafię opisać dokładnie uczuć, które owładnęły moją duszą, ale w tej zielonej chmurze wyczułam pewną postać, która bacznie mi się przyglądała.
Nagle zauważyłam zarys kobiety, który stopniowo robił się wyrazistszy. Na początku nie mogłam dojrzeć szczegółów, ale im bardziej mgła się przerzedzała, tym więcej byłam w stanie rozpoznać. Teraz widziałam wyraźnie, ktoś stał naprzeciwko mnie. Była to kobieta w podeszłym wieku, a z jej twarzy można było wyczytać, że przeżyła wiele starć wojennych. Zmarszczki określały jej nie tylko podeszły wiek, ale również mądrość, którą zgromadziła przez całe swoje życie. Posiwiałe włosy ułożone były w długi warkocz, zakończony licznymi paciorkami z zębów i kości. Strój, który kobieta miała na sobie, był mi nieznany. Wyglądał jak z innej epoki. Skórzana spódnica sięgająca do połowy ud była cała poczerniała i poszarpana. Górna część stroju wyglądała jak nowa, nietknięta upływem czasu, czy wojną. Pokrywały ją owalne blaszki, coś bardzo podobnego do łuski, którą znalazłam jeszcze paręnaście godzin temu w moim pokoju. Czyżby jej bluzka zrobiona była ze smoczych łusek? Kobieta w jednej ręce dzierżyła miecz, którego stal od dawna przeżarta była rdzą. Poszarpane krańce ostrza świadczyły o licznych, stoczonych walkach.
Zawiał delikatny wietrzyk, którego podmuch wyczułam zarówno na mojej twarzy, jak i zauważyłam po ruchu peleryny, którą wcześniej otulił mnie Jan. Jednak wiatr z zewnątrz najwyraźniej nie docierał do wnętrza mgły, gdyż stojąca w niej kobieta wydawała się posągiem.
Powoli jej druga, wolna ręka zaczęła się powoli podnosić. Bałam się, że może mnie dosięgnąć, złapać. Może mnie wciągnąć w głąb czarnego otworu, z którego wyszła. Jednak nie mogłam się ruszyć! Chociaż panicznie chciałam uciekać, krzyczeć „Nie dotykaj mnie! Zostaw! Odejdź ode mnie!” Nie potrafiłam wydać z siebie ani jednego dźwięku. Tymczasem kobieta uniosła swoją dłoń na wysokość klatki piersiowej. Otworzyła zaciśniętą w pięść dłoń w stronę nieba i … uśmiechnęła się do mnie. Ponownie ogarnął mnie spokój, który jeszcze niedawno czułam. Ciepło na nowo zaczęło rozpływać się po moim ciele. Przyjemne krążenie krwi, które od dłuższego czasu było ledwo wyczuwalne. Miałam wrażenie, że ta istota z mgły chce, abym za nią podążała, chwyciła za rękę… Opuścił mnie cały strach i lęk. Nie odczuwałam już przerażenia względem tej kobiety, ja po prostu chciałam iść z nią. Odczułam nieodpartą chęć chwycenia jej za rękę, poczucia ciepła, miłości? Niespodziewanie kobieta przemówiła, a głos uniósł się nad nami jak echo:

-Moja wnuczko…

3 komentarze:

  1. Co sądzisz o takim rozwoju wydarzeń? Czy Kornelia powinna iść za duchem kobiety, a może jest to zwykła pułapka?

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy przeczytałam ostatnie zdanie normalnie mnie wcięło o.o Pomysłałam sobie: "Łoooo, ale jaja" XD
    Świetne jak zwykle :) Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. hehehe:) Dziękuję, jeszcze poproszę o odrobinę czasu wolnego;)

    OdpowiedzUsuń