Tak wiem, bida i skąpstwo z mojej strony...:( Ale dzisiaj taki króciutki na zakończenie weekendu. N9P
Drzwi
otwierały się bardzo powoli. Zupełnie tak, jakby od środka odpychała je
niewidzialna siła. Jak zahipnotyzowana przyglądałam się wnętrzu, które zaraz
miało wyłonić się zza drzwi. Jednakże moim oczom ukazała się zupełnie czarna
przestrzeń, którą bardzo szybko przysłoniła zielona mgła. Pojawiła się nagle,
ale nie wydobywała się bezpośrednio ze środka ciemnego pomieszczenia. Miałam
wrażenie, że jej ujście jest w szczelinach pomiędzy deskami, z których
zbudowane są drzwi. Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Czułam się tak, jakby
ktoś zabronił mi rozglądać się dookoła, zupełnie jakby od tego zależało moje
życie. Nagle zielony obłok dymu w magiczny sposób automatycznie skierował się w
moją stronę.
Zazwyczaj,
kiedy z pomieszczenia zaczyna wydobywać się dym, rozchodzi się on po całej
wolnej przestrzeni. Zielona mgła, zaraz po otwarciu drzwi, delikatnie wysunęła
się za próg, a następnie skierowała całą swoją powierzchnią we mnie i Jana.
Miałam wrażenie, że podążający na mnie dym jest istotą rozumną. To wyglądało
tak, jakby gaz posiadał własny rozum i instynktownie kierował się do pierwszej
napotkanej osoby. Poczułam zbliżające się ciepło i rażący zapach siarki. Mgła
zatrzymała się może klika centymetrów przed nami i na zmianę zbliżała się to do
mnie, to do Jana. Miałam wrażenie, że przyglądała się nam dokładnie, a może nas
badała? Po chwili obłok wybrał i z całym impetem uderzył we mnie. Nie czułam
jednak bólu, a zielony mgła przeniknął mnie niczym duch. Poczułam jednocześnie
ciepło wewnątrz mnie i ostre, kłujące zimno otaczające moje ciało. Przez jedną
chwilę czułam się szczęśliwa, kochana. Czułam się jak w domu. Nie potrafię
opisać dokładnie uczuć, które owładnęły moją duszą, ale w tej zielonej chmurze
wyczułam pewną postać, która bacznie mi się przyglądała.
Nagle
zauważyłam zarys kobiety, który stopniowo robił się wyrazistszy. Na początku
nie mogłam dojrzeć szczegółów, ale im bardziej mgła się przerzedzała, tym
więcej byłam w stanie rozpoznać. Teraz widziałam wyraźnie, ktoś stał
naprzeciwko mnie. Była to kobieta w podeszłym wieku, a z jej twarzy można było
wyczytać, że przeżyła wiele starć wojennych. Zmarszczki określały jej nie tylko
podeszły wiek, ale również mądrość, którą zgromadziła przez całe swoje życie.
Posiwiałe włosy ułożone były w długi warkocz, zakończony licznymi paciorkami z
zębów i kości. Strój, który kobieta miała na sobie, był mi nieznany. Wyglądał
jak z innej epoki. Skórzana spódnica sięgająca do połowy ud była cała
poczerniała i poszarpana. Górna część stroju wyglądała jak nowa, nietknięta
upływem czasu, czy wojną. Pokrywały ją owalne blaszki, coś bardzo podobnego do
łuski, którą znalazłam jeszcze paręnaście godzin temu w moim pokoju. Czyżby jej
bluzka zrobiona była ze smoczych łusek? Kobieta w jednej ręce dzierżyła miecz,
którego stal od dawna przeżarta była rdzą. Poszarpane krańce ostrza świadczyły
o licznych, stoczonych walkach.
Zawiał
delikatny wietrzyk, którego podmuch wyczułam zarówno na mojej twarzy, jak i
zauważyłam po ruchu peleryny, którą wcześniej otulił mnie Jan. Jednak wiatr z
zewnątrz najwyraźniej nie docierał do wnętrza mgły, gdyż stojąca w niej kobieta
wydawała się posągiem.
Powoli
jej druga, wolna ręka zaczęła się powoli podnosić. Bałam się, że może mnie
dosięgnąć, złapać. Może mnie wciągnąć w głąb czarnego otworu, z którego wyszła.
Jednak nie mogłam się ruszyć! Chociaż panicznie chciałam uciekać, krzyczeć „Nie dotykaj mnie! Zostaw! Odejdź ode mnie!” Nie
potrafiłam wydać z siebie ani jednego dźwięku. Tymczasem kobieta uniosła swoją
dłoń na wysokość klatki piersiowej. Otworzyła zaciśniętą w pięść dłoń w stronę
nieba i … uśmiechnęła się do mnie. Ponownie ogarnął mnie spokój, który jeszcze
niedawno czułam. Ciepło na nowo zaczęło rozpływać się po moim ciele. Przyjemne
krążenie krwi, które od dłuższego czasu było ledwo wyczuwalne. Miałam wrażenie,
że ta istota z mgły chce, abym za nią podążała, chwyciła za rękę… Opuścił mnie
cały strach i lęk. Nie odczuwałam już przerażenia względem tej kobiety, ja po
prostu chciałam iść z nią. Odczułam nieodpartą chęć chwycenia jej za rękę,
poczucia ciepła, miłości? Niespodziewanie kobieta przemówiła, a głos uniósł się
nad nami jak echo:
-Moja wnuczko…
*Poprzedni post: Pamiętnik I: Kornelia –9. TAJEMNICZE DRZWI
Co sądzisz o takim rozwoju wydarzeń? Czy Kornelia powinna iść za duchem kobiety, a może jest to zwykła pułapka?
OdpowiedzUsuńGdy przeczytałam ostatnie zdanie normalnie mnie wcięło o.o Pomysłałam sobie: "Łoooo, ale jaja" XD
OdpowiedzUsuńŚwietne jak zwykle :) Weny <3
hehehe:) Dziękuję, jeszcze poproszę o odrobinę czasu wolnego;)
OdpowiedzUsuń