Wiem, że długo kazałam wam czekać, ale w końcu wróciłam z nowymi rozdziałami i przygodami. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały zaciekawią was równie mocno, a czytając je będziecie czuć jeszcze większą sympatię do obecnych, jak również nowych bohaterów.
Życzę wam miłej lektury i pozdrawiam, N9P
Jan wysłuchał spokojnie wszystkiego, co przytrafiło mi
się w ostatnim czasie. Opowiedziałam mu o spotkaniu z Taro w moim zamkowym
pokoju. Bardzo dokładnie odzwierciedliłam tamte wydarzenia. Dużo wysiłku
włożyłam w odwzorowanie wyglądu smoka, jako człowieka. Ze szczegółami
streściłam sen, w którym ostrzegł mnie przed niebezpieczeństwem związanym z
krwiopijcami i tym dziwnym uczuciu, jakie towarzyszyło mi podczas jego trwania.
Kiedy podjęłam się próby przedstawienia przebiegu rozmowy z duchem mojej babki,
Jan nie wykazywał żadnych oznak zdziwienia. Myślałam, że minione wydarzenia
zaskoczą go tak jak mnie. Jednak twarz księcia nie zdradzała zbyt wielu emocji.
Patrzył na mnie w skupieniu i tylko co pewien czas potakiwał znacząco. W
ostatniej kolejności opowiedziałam Janowi wszystkie wskazówki, które przekazał
mi smok. Chłopak przez całą moją wypowiedź był skupiony i milczący, nawet na
moment nie spróbował mi przerwać. Kiedy skończyłam, spojrzał na mnie znacząco,
po czym ponownie zagłębił się we własnych myślach.
Patrzyłam na niego z niedowierzeniem i delikatnym
poirytowaniem. Ja prawie nie straciłam zmysłów przeżywając to wszystko, a
tymczasem Jan przyjął to, jak informację o zmianie godziny podawania posiłków
porannych. Zero reakcji, zero emocji, zupełne nic! W napięciu obserwowałam
zamyśloną postać księcia i czekałam na jego słowo lub gest zrozumienia. Jan po
dłużej chwili zadumy spojrzał na mnie.
- Podejrzewałem, a raczej domyślałam się tego wszystkiego. – W końcu
odpowiedział spokojnie, a mnie zamurowało do reszty. Jak to „domyślał się”?
Niby jak, niby skąd? Zupełnie nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Myślałam,
że zacznie panikować, przestraszy się nowych okoliczności, albo po prostu mi
nie uwierzy. Ale na przyznanie racji i przyjęcie tego wszystkiego ze stoickim
spokojem nie byłam przygotowana. Kiedy irytacja coraz bardziej zaczynała
malować się na mojej twarzy, Jan kontynuował swoją wypowiedź – Ojciec
opowiedział mi o zdolnościach dawnych ludzi. Byłem także przygotowywany na
ewentualność związaną z odrodzeniem waszej populacji. Starszyzna domyślała się,
że smocza królowa będzie chciała, w jakiś sposób porozumieć się ze swoją
wnuczką. To, co mówisz jest dla mnie wystarczającym dowodem, że to właśnie Ty
Kornelio jesteś następczynią smoczego dziedzictwa.
Jan nie powiedział nic, czego bym sama się nie
domyślała. Jednak aby uwierzyć, potrzebowałam usłyszeć to głośno od osoby,
którą zawsze uważałam za mocno stąpającą po ziemi. Nagle ogarnął mnie strach,
który w bardzo szybkim tempie zamienił się w panikę. Prawda zaczęła do mnie
docierać, a ja nie wiedziałam, co zrobić z natłokiem myśli i emocji. Moje
dotychczasowe życie zmieni się całkowicie. Właściwie, ono już się zmieniło… Z
tego co powiedział smok, muszę pomóc mojemu ludowi. Mojemu ludowi…? Ale jak mam
to zrobić i od czego zacząć? Tak przejęłam się własnym losem i obecną sytuacją,
że nawet nie zauważyłam, kiedy Jan wstał z krzesła i ponownie zbliżył do ściany
z malowidłami.
- Dzisiaj chyba już nic sensownego nie wymyślimy. Powinniśmy się
przespać. Może z wypoczętym umysłem zgadniemy, jak wydostać się z tej komnaty.
– Powiedział, ciągle wpatrując się w znaki na ścianie. Jednak książę nie
wyglądał jakby planował drzemkę. Spojrzałam niepewnie na drzwi. Było w nich coś
dziwnego, jakby kolor drewna w niektórych miejscach zbladł, a w innych
całkowicie poczerniał. To wyglądało zupełnie tak, jakby magiczna bariera,
chroniąca nas od potworów z zewnątrz, słabła z minuty na minutę. Jan musiał
zauważyć moje zmartwione spojrzenie, ponieważ podszedł do mnie i powiedział:
- Myślę, że powinniśmy trzymać wartę. Drzwi wkrótce mogą przestać nas
chronić.
- Czy moc, którą otoczyła kościół moja babka, słabnie? Te drzwi wyglądają
jakby mocno postarzały się od naszego przybycia.
- Nie wiem, ale też mam takie wrażenie. Powinnaś się przespać, wezmę
pierwszą wartę – powiedział Jan i spojrzał na mnie czule. Przez chwilę staliśmy
tak patrząc się na siebie, poczym chłopak odwrócił się na pięcie i ruszył w
stronę jednego z krzeseł.
Znalazłam wyglądający wygodnie kąt zaraz przy
biblioteczce z książkami i z suchego siana ułożyłam sobie coś, co chociaż
trochę przypominało posłanie. Zanim zamknęłam oczy, spojrzałam jeszcze raz na
Jana. Wpatrywał się w drewniane drzwi, a jego mina odzwierciedlała niepokój i
strach.
Ze snu wyrwał mnie jakiś głośny stukot i trzaski.
Otworzyłam oczy i od razu oślepiło mnie światło odbijające się od miecza. Jan
stał nade mną z ostrzem zaraz przy mojej szyi. Zaniemówiłam…
- Przepraszam Kornelio, ale muszę to zrobić. – Prawie ze łzami w oczach
wydusił z siebie– zostałem przeszkolony właśnie w tym celu. Z jakiegoś powodu
smoki wyginęły i nie możemy pozwolić, aby wróciły. Zrozum mnie, proszę? –
ostatnie słowo brzmiało niemal błagalnie.
- Mam wybaczyć Ci to, że chcesz mnie zabić? – Nie mogłam uwierzyć w to,
co słyszę - Mam pozwolić się zabić tylko dlatego, że starszyzna tak
zadecydowała? Jan, to przecież Ja! Znamy się nie od dziś.
- Przepraszam, ale muszę. To mój obowiązek. – Zauważyłam, że chłopakowi
zaczęła drżeć ręka, ale nie opuszczał broni. Przycisną mocniej miecz do mojej
szyi. Na skórze poczułam chłód i ciężar ostrza. – Zrozum, jeżeli odrodzą się
smoki, ludzie znowu zaczną je zabijać, a wtedy pojawi się więcej krwiopijców i
ubungów. Taka epidemia będzie końcem naszej cywilizacji.
Milczałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, z
nadzieją znalezienia czegoś pomocnego. Jednakże do dyspozycji miałam tylko
kilka książek leżących obok biblioteczki oraz tych służących za moją poduszkę.
Już po mnie… Spojrzałam ostatni raz na Jana. Nie chciałam umierać, ale być może
jest to najwłaściwsze rozwiązanie? Spotkałam zarówno krwiopijców, jak i ubungi
i wiedziałam, że tych stworzeń nie powinno być na świecie. Ale z drugiej strony
to nie Jan, albo starszyzna, powinni decydować o wyginięciu, czy pojawieniu się
smoków oraz moich pobratymców. To powinna być sprawa natury… I już gdy chciałam
się zbuntować, zawalczyć o własne życie, Jan upuścił miecz i schował twarz w
dłoniach.
- Nie mogę tego zrobić. To byłoby niesprawiedliwe. – Jego broń bezwładnie
upadła na kamienną posadzkę robiąc spory hałas. Dźwięk odbijał się jeszcze
chwilę między ścianami po czym umilkł. Czy w takiej chwili powinnam mu
współczuć, pocieszyć jakimś słowem, przytulić? W głowie kłębiło się wiele pytań
i podejrzeń. Czy Jan zaniechał próby zabicia mnie, a może to tylko jakaś
taktyka, gra? Spojrzałam na niego jeszcze raz. Siedział na kamieniach z twarzą
ciągle ukrytą w dłoniach. Myślałam, że go znam i mogę mu zaufać, a tymczasem on
próbował mnie zabić i to we śnie. Ale tego nie zrobił…
Jan jest silniejszy i dużo bardziej wyćwiczony w boju.
Nie mam z nim żadnych szans, więc jeżeli będzie chciał mnie zabić to i tak to
zrobi. Nie ważne, czy będę spała, czy się broniła. Jesteśmy uwięzieni w
podziemnej komnacie, co sprawia, że i tak nie mam zbyt wiele możliwości
ucieczki. Położyłam dłoń na jego ramieniu. Jan wzdrygnął się lekko
przestraszony. Podniósł głowę i spojrzał na mnie mokrymi od płaczu,
zaczerwionymi oczyma.
- Przepraszam… Nie mogłem tego zrobić… Przecież to jesteś Ty… Jak możesz
stanowić jakiekolwiek zagrożenie? Znam Cię, nie skrzywdzisz nawet muchy… Nie
mogłem wykonać rozkazu, jeżeli moi rodzice się o tym dowiedzą… Zawiodłem ich.
Zawiodłem moich poddanych! Jestem beznadziejny! – Jan ponownie schował twarz w
dłoniach.
To było dziwne i abstrakcyjne. Mój niedoszły zabójca
siedział teraz przede mną i płakał, a ja pocieszałam go. Jednak nie mogłam
postąpić inaczej. Zawsze trzymaliśmy się razem i wspieraliśmy w trudnych
chwilach. Jan złamał rozkaz króla i obietnicę złożoną swoim rodzicom. Nie mam
pewności, że w przyszłości nie będzie próbował mnie zabić, jednak teraz
siedział przede mną mój przyjaciel i nie mogłam patrzeć obojętnie na jego ból.
Jedną ręką odciągnęłam jego dłonie od twarzy, a drugą chwyciłam podbródek i
podniosłam do góry. Nasze twarze były na tej samej wysokości, więc bez problemu
mogłam spojrzeć mu w oczy. Kiedy Jan pozbierał się trochę, a jego oddech
uspokoił, powiedziałam najpoważniej jak tylko potrafię:
- Udowodnię Ci, że nie popełniłeś błędu – i przytuliłam go. Trwaliśmy
chwilę w uścisku, a ja chciałam, aby czas zatrzymał się chociaż na chwilę. Moje
uczucia zdecydowanie się zmieniały. Dawniej dotyk Jana był miły i sprawiał, że
czułam się bezpieczniej. Dzisiaj te uczucia nie tyle, co się zmieniły, ale
nasiliły.
*Poprzedni post: Pamiętnik I: Kornelia – 15. MAM NA IMIĘ TARO
I jak wam się podoba dalszy ciąg?
OdpowiedzUsuńŚwietny ;) Nie spodziewałam się, że Jan będzie chciał ją zabić °o° Ale może znajdzie się jakiś sposób na przywrócenie smoków oraz nie stworzenie więcej Ubungów i krwiopijców. Czekam na nast. Weny życzę! :D :***
OdpowiedzUsuńHej, dzięki za komentarz:) Być może istnieje jakiś sposób i ktoś musi się tego dowiedzieć ;)
Usuń