środa, 1 października 2014

Pamiętnik I: Kornelia – 12. WYJAŚNIJ MI WSZYSTKO CZ. 1


Drzwi zatrzasnęły się z hukiem, zabierając ostatnie promyki światła. Wiedziałam, że za chwilę moje oczy przyzwyczają się do ciemności, jednak moment ten przeciągał się w nieskończoność. Wraz z ciemnością pojawiły się przerażające dźwięki uderzania w drewniane drzwi i krzyki dziwnych stworzeń. Tak naprawdę nas i przerażające, czarnookie istoty dzieliły tylko drewniane drzwi! Fakt, wyglądały na solidne, ale czy zdołają wytrzymać? Bestie cały czas uderzały w drewno. Pojedyncze deski ruszały się na przemian, a zamieszkały w nich kurz z każdym uderzeniem podrywał się w górę. Byłam przekonana, że prędzej, czy później drzwi będą musiały ustąpić pod naporem istot. Co uderzenie podskakiwałam przerażona. Po prawej stronie słyszałam szybki, ale i równy oddech Jana. W ciemności wyszukałam jego dłoni i mocno ścisnęłam. Kiedy mocniej chwyciłam dłoń Jana, ten odsunął swoją rękę i powiedział, najwyraźniej czymś rozbawiony,

- Uff… więc jednak wytrzymały – mówiąc to, wyczułam radość i jednocześnie ulgę w jego głosie – nie martw się, skoro nie puściły na początku, to teraz też wytrzymają. Zaklęcie wyryte na kamieniach powstrzymuje wszelkie zło przed wejściem do kościoła. – Jan miał rację. Drzwi stały nienaruszone, pomimo ciągłych uderzeń. Byłam w szoku, chociaż nie będę ukrywać, że przyjemnym.
- O jakim zaklęciu mówisz? – zapytałam niepewnie.
- Pamiętasz słowa, które wypowiedziałem przed otwarciem drzwi?
Zamyśliłam się przez chwilę.
- Nie, to znaczy… nie pamiętam dokładnie – wiedziałam, że było coś o wejściu żywych, ale czy o to chodziło?
- „Tylko żywi mogą wejść do świątyni!” – powiedział Jan. – Te słowa utrzymują barierę chroniącą nas przed nieumarłymi.
Autor: Anna Horyń (annhor-shop)
Moje oczy zdążyły przyzwyczaić się już do ciemności i teraz widziałam znacznie więcej. Wcześniej wydawało mi się, że znajdujemy się w jakimś tunelu, który nie miał końca. Tak naprawdę był to tylko duży pokój pozbawiony okien, za to obficie pokryty dziwnymi białymi, błyszczącymi znakami na wszystkich ścianach. Czy te znaki były tutaj od początku? Nie, przecież bym je zauważyła. A może zaczęły świecić dopiero teraz? Nie widziałam jeszcze wyraźnie wszystkiego, co znajduje się na końcu tego pomieszczenia, ale mój wzrok zdążył ogarnąć dużą drewnianą szafę stojącą po prawej stronie drzwi oraz mały stolik z krzesłami po drugiej stronie ściany. Zauważyłam, że Jan uważnie przygląda się grupce znaków na ścianie, przy której postawiona była szafa. Podeszłam do niego i również spojrzałam na ścianę.

Właściwie, dla mnie były to bohomazy, które zupełnie nic nie znaczyły. Bardziej przypominały nasze dziecięce rysunki lub nieudolne próby nauki pisania. Jednak Jan bardzo uważnie je studiował i wydawało mi się, że naprawdę rozumie ich sens.
- Kim są „nieumarli”? – zapytałam w końcu. Musiałam przerwać tę ciszę, gdyż stawała się nie do wytrzymania. Ciszę…? Nawet nie zauważyłam, kiedy ucichły trzaski i skowyt po drugiej stronie drzwi. Najwyraźniej dziwne stwory zauważyły, że siłą bramy nie otworzą i zrezygnowały. Spojrzałam teraz na Jana, w dalszym ciągu nie udzielił mi odpowiedzi. Powtórzyłam swoje pytanie – Kim albo Czym są „nieumarli”?
- Cicho… - uciszył mnie jednym słowem Jan. Wezbrała we mnie złość. Jak on mógł mnie teraz uciszać? Czy on postradał rozum? Ja tutaj wychodzę z siebie, główkuję aż do granic wytrzymałości swojego rozumu, próbując złożyć wszystko w całość. Byłam bliska śmierci, uciekałam przed dziwnymi stworami i jeszcze prawdopodobnie widziałam ducha swojej zmarłej babki, a Jan mnie ucisza. Przecież obiecał mi wyjaśnić wszystko w bezpiecznym miejscu… więc co? Tu chyba jest bezpiecznie?
- Czy jesteśmy tutaj bezpieczni? – z troską i strachem w głosie zapytałam. Postanowiłam wziąć go podstępem.
- Tak, tutaj nic Ci nie grozi – odpowiedział lekko podenerwowany Jan. Aha! Więc tu go mam. Przysiadłam na jednym z krzeseł znajdujących się przy stoliku i powiedziałam wprost.
- Obiecałeś wyjaśnić mi wszystko, gdy będziemy w bezpiecznym miejscu. O to jesteśmy, sam tak powiedziałeś. Więc przestań czytać już te dziecięce bohomazy, które wyglądają jakby były tu od setek tysięcy lat i zacznij ze mną rozmawiać. Myślę, że skoro tyle na tej ścianie były, to 20 minut zwłoki nie sprawi, że znikną? – miałam nadzieję, że stanowczy ton głosu wystarczająco dobitnie wyrazi Janowi moją irytację wynikającą z niewiedzy. Książę głęboko westchnął i podszedł do krzesła znajdującego się naprzeciwko mnie.
- Dobrze, porozmawiajmy – powiedział zrezygnowany i usiadł na krześle – Co chcesz wiedzieć?
Nie spodziewałam się tego pytania. Tak naprawdę sama nie wiedziałam, co chciałam wiedzieć. Miałam tyle pytań, tyle wątpliwości. Od czego by tu zacząć?
- Może od początku? Dlaczego jednak postanowiłeś wyruszyć za mną i jak mnie znalazłeś? – myślę, że najszybciej zrozumiem całą tę sytuację, kiedy Jan zacznie chronologicznie objaśniać wszystkie niewiadome. Chłopak po wysłuchaniu mojego pytania zastanowił się przez chwilę i zaczął opowiadać.
- Wtedy przed stajnią, kiedy powiedziałaś mi, że nie chcesz mnie widzieć, czułem, że kłamiesz. – Mówiąc to, uśmiechnął się delikatnie – mrużysz oczy, kiedy zaczynasz ściemniać. Jednak wiedziałem, że kłótnia z Tobą nie ma sensu. Jesteś taka uparta! Zrobisz awanturę, naburmuszysz się, a i tak pojedziesz w końcu sama. Postanowiłem odpuścić i wyruszyć zaraz za Tobą, ale w ukryciu. Czułem, że prędzej, czy później będziesz mieć kłopoty i jak sama wiesz, nie myliłem się – Jan znacząco spojrzał na mnie i z dumą wyprostował na krześle. Prawdziwy mężczyzna! To nic, że miałam kłopoty. To nic, że mogłam umrzeć. Najważniejsze, że Jan miał rację, eh…
- Skoro od początku jechałeś za mną, dlaczego wcześniej nie pomogłeś mi z tymi „zbirami”? – nie chciałam, żeby ton mojego głosu zdradzał wyrzut w stronę Jana. Byłam mu bardzo wdzięczna, ale jeżeli widział całą sytuację, dlaczego pozwolił tym potworom mnie skrzywdzić?
Jan spojrzał w dół, zupełnie jakby bił się z myślami. Litery na ścianie emitowały delikatnie światłem i dzięki temu mogłam zauważyć zmianę na jego twarzy. Z głębokiej zadumy i zamyślenia zmieniała się to w złość, to w smutek. Ostateczną emocją, którą wyczytałam przed dalszym wyjaśnianiem była powaga.
- Nie zdążyłem wyjechać z miasta niezauważony – odpowiedział, patrząc mi prosto w oczy.
- Co masz na myśli?
Autor: Ja ;)
- Wybrałaś idealny moment. Zamieszanie wywołane smokiem sprawiło, że wszystkie straże zaniedbały swoich obowiązków i zeszły ze służby. Kiedy postanowiłem wyruszyć, padł rozkaz, że nikt nie może opuścić królestwa. Nim dojechałem do bramy, stało przy niej czterech rycerzy i torowali przejazd. Długo błądziłem po królestwie, ale nigdzie nie było widać nawet małej, wolnej szpary. Po długich poszukiwaniach w końcu trafiłem na puste, od straży przejście. Było to na tyłach karczmy, w której podkradaliśmy piwo. Za domem, pod płotem stała sterta gratów, które sięgały do połowy murów. Wspiąłem się na nie i podciągnąłem do góry. Szybko przeskoczyłem przeszkodę i pognałem w stronę, która wydawała mi się najbardziej prawdopodobna. Miałem szczęście, bo od razu natknąłem się na ślady kopyt. Nie miałem wątpliwości, że to Torpeda. Biegłem, co sił w nogach, żeby chociaż trochę zmniejszyć dystans między nami. Pomyślałam, że pewnie poszukasz miejsca na nocleg i wtedy będę mógł nadrobić stracony czas. – Po tym zdaniu spojrzałam w dół i się zarumieniłam. Wstyd było się przyznać, że o noclegu pomyślałam dopiero, gdy wokół zrobiło się już zbyt ciemni. Jednak postanowiłam nie zdradzać Janowi tego szczegółu, a tym bardziej nie przerywać w opowiadaniu. – Wbiegłem do lasu i po chwili zatrzymałem. Było już ciemno i nie mogłem dostrzec żadnych śladów Twojej obecności. Pomyślałem, że to już koniec, nie znajdę Cię. Już chciałem zaryzykować i krzyczeć Twoje imię, gdy nagle ujrzałem małe, niebieskie światełko między drzewami. Nie wiem, co to było, ale kiedy zacząłem się do niego zbliżać, usłyszałem Twój głos nawołujący z oddali. To było dziwne, bo wyraźnie słyszałem, że wydobywa się ze światła, a jednak zdawał się stłumiony i odległy. – To faktycznie wydawało się dziwne i nierealne. Jedyny moment, w którym nawoływałam Jana był mój sen, po którym obudziłam się związana. Czy to możliwe, że Jan słyszał głos z mojego snu? Nie to już jest za bardzo dziwne i magiczne…






9 komentarzy:

  1. Czy jest jakiś wątek, który szczególnie Cię intryguje? Którą tajemnicę wyjaśnić w kolejnej notce?

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany, jaki nieswykły rozdział! Strasznie zaciekawiło mnie , czy Jan słyszał głos z jej snu... Bo to faktycznie może być prawda. Lecz z drugiej strony... Okay, ja tu zaraz znacznę knuć jakieś teorie, które i tak nikogo nie zainteresują. :D
    Twój blog tak bardzo mnie zaciekawił, że z rozdziału na rozdział chcę więcej i więcej. Wspaniałe ^^
    Rozdział niezwykły!
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;) Zdradzę Ci mały sekret dotyczący tego, czy Jan słyszał głos Kornelii.. Ich świat przepełniony jest magią, więc możesz mieć rację... :D:D:D

      Dziękuję za komentarz i że wracasz tutaj. Twoje spekulacje na pewno zainteresują każdego, kto tu zajrzy, a już na pewno mnie:) Pozdrawiam ciepło i niebawem dodam kolejną część;)

      Usuń
  3. Niesamowity!

    Chcę jeszcze :) Ja bym chciała poznać ciąg dalszy historii Jana- dlaczego wyruszył? co wie o przeszłości Kornelii? I jakie ma to jakieś powiązanie ze smokiem z 1 rozdziału? Tyle zagadek!

    Super blog! Pozdrawiam i na pewno tu wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tyle miłych słów. Ciesze się, że historia się podoba i zaciekawia:)
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Boże jaki świetny rozdział :)
    Naprawdę piszesz extra, jestem bardzo ciekawy co będzie dalej :)
    Czekam na next :*

    mlwdragon.blogspot.com
    darykhyrezis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi bardzo miło czytać tyle miłych słów;) Dziękuję serdecznie, dzięki takim komentarzom aż chce się pisać i publikować dalej kolejne rozdziały ;))))

      ps.Pozdrawiam gorąco każdego czytającego :)

      Usuń
  5. Nawzajem :D
    Bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń