niedziela, 19 października 2014

Pamiętnik I: Kornelia – 14. WYJAŚNIJ MI WSZYSTKO CZ. 3


Witam was Ponownie! Wiem, że kazałam wam bardzo długo czekać, za co strasznie przepraszam. Uznałam jednak, że nie ma sensu wrzucać rozdziału niekompletnego i nie do końca przemyślanego. Mam nadzieję, że wyjaśnienie pewnych kwestii nieznacznie wynagrodzi to oczekiwanie. :)
Pozdrawiam was ciepło N9P.


Patrzyliśmy się na siebie przez dłuższą chwilę. Jan miał nieobecne spojrzenie, jakby w swoim umyśle szukał odpowiednich słów. Zastanawiałam się, dlaczego jego zachowanie wobec mnie jest takie dwuznaczne i zmienne. W jednej chwili patrzy na mnie maślanymi oczami, żeby w mgnieniu oka spochmurnieć, stać się aroganckim i nieczułym. Czyżbym uraziła go swoimi słowami wypowiedzianymi jeszcze w królestwie przed stajnią? Może jednak Jan uwierzył w nie? W takim razie, dlaczego postanowił za mną pojechać? A może…? Nie, to nie możliwe… Czyżby jego rodzice kazali mu mnie śledzić i sprowadzić na zamek? To mój przyjaciel, nie mógłby mi tego zrobić. Nie on!

- Dlaczego rodzina królewska ukrywała koniec zarazy przed nami? – nagle zadałam pytanie. Musiałam przecież wydobyć z Jana, chociaż część informacji. Mój towarzysz delikatnie podskoczył na dźwięk głosu. Chyba wyrwałam go z rozmyśleń.
- Już Ci mówiłem, żeby zabezpieczyć naszą przyszłość i nas przed światem zewnętrznym. – Odpowiedział spokojnie.
- Nie wydaje mi się. Myślę, że coś ukrywasz. – książę spojrzał na mnie zdziwiony. Czyżbym go przejrzała? Co kryją te wielkie, ciemne oczy? – Skąd znasz nieumarłych?
- Przecież już wiesz, przez ostatnie dwa lata jeździłem z ojcem na wyprawy. W tym czasie musieliśmy się na nich natknąć. Czasami spotykałem się z nauczycielem szermierki, który uczył mnie paru istotnych taktyk zabijania, zarówno krwiopijców, jak i Ubungów.
- Ubungów? – Na to słowo aż podskoczyłam. – Nigdy nie spotkałam się z tym określeniem. Co to jest?
- Zacznijmy w takim razie od początku. – po czym spokojnym, ale zdecydowanym głosem zaczął opowiadać. – W bibliotece, w skrzydle ksiąg starych znalazłem opowiadanie o czasach dawnych. Był to zbiór mitów i wierzeń, które według autora były tylko zmyślonymi bajeczkami wieśniaków. Jednakże przez ostatnie lata, na własnej skórze przekonałem się, że większość z nich jest prawdziwa. Kiedyś, jeszcze przed zarazą bramy naszego małego królestwa były ciągle otwarte. Wtedy też żyły smoki. Tamtejsi mieszkańcy Kryszterki długo zastanawiali się, dlaczego ludzie z zachodu są wiecznie młodzi i żyją tak długo. Z czasem ustalono, że to krew smoków uzdrawia i przedłuża życie.
Przypomniałam sobie moment, w którym Jan mówił o krwi smoków. Wydawało mi się, że wcześniej wspominał o tym odkryciu dopiero po zarazie. Czyżby specjalnie zataił przede mną taką informację? Jednak nie widzę sensu w przerywaniu mu, prawdopodobnie teraz dowiem się więcej. Jan kontynuował.
– Jeżeli człowiek chociaż raz napije się krwi smoka, bez jego zgody, zamienia się w krwiopijcę. Pół człowieka i pół zwierza owładniętego żądzą krwi i zabijania. Z nimi nie można normalnie rozmawiać. Są to istoty pozbawione ludzkich uczuć, których egzystencją staje się wieczne zdobywanie krwi. Bardzo często zrzeszają się w większe bandy i dzięki temu stają się silniejsze. W ostatnim czasie zwiększyła się ich liczebność i zaczęli napadać na pobliskie wioski. Przestali się kryć i zaczęli być coraz bardziej zuchwali. Atakowali także mieszkańców większych miast i zamków.
- To dlatego nasze miasto pozostało zamknięte? Twoi rodzice chronili nas przed krwiopijcami?
- Z początku tak właśnie myślałem. Jednak epidemia wybuchła naprawdę, tak jak populacja krwiopijców wzrosła diametralnie. Z czasem jednak wszystko zaczęło wracać do normy. Musiałem podtrzymywać tę bajeczkę o epidemii, żeby nikt z naszych ludzi nie chciał wyjść poza mury i nie paść ofiarą jednej z tych bestii. Jednak, z czasem ataki były coraz rzadsze. Krwiopijcy zaczęli żywić się zwierzętami, do dziś nie wiem dlaczego. Wtedy też postanowiliśmy z ojcem nie zapuszczać się więcej do lasów. Myślałem wówczas, że bramy zostaną na powrót otwarte. Tak też się stało we wszystkich pozostałych miastach, poza naszym. Nie rozumiałem dlaczego, do czasu kiedy na zamku nie pojawił się smok. Zrozumiałem, że rodzice chcieli albo chronić siebie przed tymi bestiami, albo wykorzystać dziedzica Smoczego Rodu.
- Wcześniej mówiłeś o nich Ludzie latający na smokach. Czy to dwie różne grupy? – zapytałam niepewnie. Byłam zafascynowana opowieścią Jana. Było na świecie tyle rzeczy, o których nie wiedziałam. Tyle stworzeń i miejsc, o których nie uczono nas na lekcjach historii.
- Ludzie latający na smokach to określenie dla całej zbiorowości – kontynuował Jan. - Wszystkich, którzy według legendy, potrafili na nich latać. Smoczy ród to niewielka grupka. Można by powiedzieć „Rodzina królewska”. Byli to wszyscy z rodu Królowej Smoków oraz ci, którzy przejawiali specjalne zdolności.
- Specjalne zdolności? Czy może być coś bardziej specjalnego niż umiejętność oswojenia smoka? – zapytałam zaczepnie.
- Naturalnie – Jan odpowiedział na moje pytanie lekkim grymasem przypominającym uśmiech. – Zdziwisz się, ale umiejętność latania na smokach to pikuś w porównaniu z rozmawianiem z nimi! – W tej chwili doznałam olśnienia. Przecież ja rozmawiałam ze smokiem, tamtej nocy, gdy to wszystko się zaczęło. Chyba myślałam, że każdy może go usłyszeć. Zgodnie z opowieścią Jana, nie każdemu jest dana taka umiejętność. Kobieta we mgle określająca się moją babką i rozmowa ze smokiem. Chyba powinnam przestać mieć wątpliwości, co do swojego pochodzenia. Ale czy powinnam poinformować o tym Jana? Czy na pewno mogę mu ufać? Z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojego towarzysza.
- Czy Ty mnie słuchasz, czy produkuję się na marnę?
- Słucham, przepraszam. – odpowiedziałam i spróbowałam zrobić najlepiej, jak potrafiłam, minę z serii „słucham zaciekle tego, co do mnie mówisz”. Musiało poskutkować, bo Jan kontynuował.
- Jak już mówiłem, między smokiem i człowiekiem może nawiązać się mentalna więź. Coś w rodzaju więzów przyjaźni i wierności. Smok staje się stróżem, który chroni swojego podopiecznego. Mają wspólne serce, czasem myśli. Dzięki temu mogą także ze sobą rozmawiać mentalnie. Jednak to wszystko ma swoją cenę. Gdy umiera człowiek, umiera także smok. Dlatego też w historii zdarzało się niewiele takich przypadków, w których powstała taka więź. Smok jest istotą żyjącą wiecznie, albo chociaż przez kilkaset lat. Natomiast człowiek, chociażby podtrzymywał swoje życie krwią smoka, w końcu umrze. Godząc się na więź, smok podpisuje na siebie wyrok śmierci. Ale to tylko legendy i mity, które wyczytałem z pewnej księgi. – Ton Jana zmienił się bardzo. Nie miał już zamyślonej miny. Spoważniał i przybrał srogiego wyrazy. – Musimy martwić się tym, co jest tu i teraz. Wyobraź sobie, że jest coś gorszego od Krwiopijców.
Autor: Poduszki dekoracyjne
- Czy może istnieć coś gorszego? Przecież te potwory prawie mnie zabiły! – oburzyłam się w jednej chwili. Nie zdawałam sobie sprawy, o czym Jan mówi.
- A wyobraź sobie, że jest. I nawet mieliśmy z tym do czynienia – zaskoczona spojrzałam na księcia wielkimi oczyma. Przeglądałam zakamarki pamięci, próbując znaleźć jakiś ślad jeszcze innych istot.
- Nie wiem, o czym mówisz. Czy te istoty są niewidzialne?
- Nie, nie są na szczęście. Pijąc smoczą krew, zamieniasz się w krwiopijcę. Jest to forma łagodniejsza, ponieważ spożyłeś niewielką ilość. Pomyśl, jak będzie wyglądał człowiek, który regularnie żywił się brutalnie odebraną smoczą krwią? – Jan spojrzał na mnie wymownie i kontynuował – Ubungi to istoty, które kiedyś były ludźmi, ale z czasem całkowicie zatraciły swoje człowieczeństwo. Są to stworzenia nieczułe, kierujące się jedynie instynktem zabijania.
Byłam przerażona opowieścią Jana. Teraz nie dziwie się po części, że bramy miasta zostały zamknięte. Może zrobiłam błąd wyjeżdżając z Krysztercy? W tym czasie Jan kontynuował swój opis.
- Jeżeli Ubung Cię dopadnie, to już po Tobie. Nie można z nimi walczyć, ponieważ posiadają ponadludzką siłę. W całości pokryte są łuskami, których nie przebije żaden miecz i włócznia. Poruszają się na czterech łapach i mierzą około 3 metrów. Z ich każdej kończyny wystaje po pięć, ostrych jak brzytwa pazurów. Mają także długi na 2 metry ogon, który w zależności od osobnika, czasami zakończony jest jednym szpikulcem, a czasami trzema. Nie mam pojęcia, od czego to jest zależne. Ich twarz jest zdeformowana… Czarne jak noc oczy, wysunięta szczęka zakończona ostrymi kłami. Podobnie jak smoki mogą buchać parą, ale nie wydobywają z siebie ognia. Myślę, że można je porównać do mutacji bardzo przerośniętej jaszczurki i konia.
Jan skończył, a ja wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Jak takie istoty mogą chodzić po świecie? A co gorsza, jakim cudem nie wiedziałam o ich istnieniu. Przyszło mi do głowy jeszcze jedno pytanie.
- Czy kiedykolwiek spotkałeś się z tym stworzeniem? Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

- Twarzą w twarz nigdy, ale słyszałem je bardzo dobrze. – Przestraszyłam się. Mój przyjaciel był tak blisko niebezpiecznych stworzeń. Mógł zginąć… Spojrzałam na Jana, jego oczy błyszczały, a usta wykrzywiły w jeszcze większym uśmiechu. – Powiem Ci coś więcej. Ty też je słyszałaś i wydaje mi się, że mogłaś nawet jednego zobaczyć.



5 komentarzy:

  1. Wspaniałe, po prostu cudownie piszesz :)
    Rozdział jak zwykle mega, jestem bardzo ciekawy co będzie dalej :)
    Przepraszam za ciszę bo ostatnio mam kłopoty zdrowotne, już dodaje nowy rozdział na DKWS, więc zapraszam do mnie :)

    mlwdragon.blogspot.com
    darykhyrezis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi;) Ważne, że w ogóle zajrzałeś i skomentowałeś;) Ja także ostatnio mam mały postój:( W wolnej chwili na pewno zajrzę sprawdzić, co ciekawego wydarzy się u Twoich bohaterów ;)

      Usuń
  2. Świetne :D
    Wiem, że moje komenty są trochę krótkie, ale nie mam pomysłów :s Wybacz :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napiszę tak: długość nie ma znaczenia;)
      Ciesze się, że jest ich aż tyle;)
      Mam nadzieję, że zbyt długi czas oczekiwania na nowy post nie zniechęci Cię do zajrzenia tu jeszcze raz:)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń