
Mężczyźni byli odwróceni do mnie
tyłem, dzięki czemu nie zauważyli jeszcze, że już się obudziłam. Miałam chwilę
na rozeznanie w sytuacji i wymyślenie planu ucieczki. Najpierw postanowiłam
przyjrzeć się moim porywaczom. Pierwszy mężczyzna miał długie, przetłuszczone i
poszarpane włosy, które upięte były w coś, co miało przypominać kucyk. Był
bardzo wysoki i barczysty. Na sobie miał skórzaną kamizelkę, po której było
widać, że przeszła wiele utarczek i bójek. Jego zielone spodnie były praktycznie
w każdym miejscu pocerowane i poplamione. To, co przykuło moją uwagę, to buty.
Jak na tak ubranego mężczyznę, były zadziwiająco zadbane i czyste.
Prawdopodobnie ukradł je jakiemuś zamożniejszemu człowiekowi. Drugi mężczyzna
był niższy, jednakże w przyroście mięśni dużo nie odbiegał od swojego
towarzysza. Ubrany był w czarną, luźną koszulę, która w okolicach szyi i barków
była nadszarpnięta. Czarne spodnie chyba kiedyś miały odcień zieleni, ponieważ
przez warstwę brudu przebijał się oliwkowy odcień. Jego buty nie były ani
czyste, ani zadbane. Mogłabym powiedzieć, że nakrycie stóp kiedyś może i
uchodziło za buty, dzisiaj jednak stanowiło ledwo ich namiastkę. Natomiast w
ręku trzymał zadbany, niebieski płaszcz z żółtymi, a może i złotymi dodatkami. Zdecydowanie
musiał należeć do bogatej osoby, być może także właściciela butów wyższego
porywacza.