
Bardzo
długo szliśmy wąską ścieżką, która wydawała się nie mieć końca. Im bardziej
zagłębialiśmy się w lesie, tym robiło się chłodniej i ciemniej. Przez cały czas
otaczały nas coraz dziwniejsze drzewa i krzaki. Nigdy nie widziałam roślin z
niebieskimi liśćmi, czy drzew, których kora była żółta. Na zamku mieliśmy
nauczyciela biologii, który od czasu do czasu opowiadał nam o przyrodzie znajdującej
się na zewnątrz. Jednak nie przypominam sobie, aby wspominał coś napotkanych
teraz roślinach. Spojrzałam na Jana. Szedł szybko i pewnie. Widać było, że zna
tę ścieżkę i doskonale wie, dokąd ona prowadzi.