niedziela, 12 kwietnia 2015

Pamiętnik I: Kornelia – 22. MOJA PIERWSZA WALKA


Kochani, zapraszam do czytania kolejnego rozdziału. Kolejny wpis w następny weekend. Pozdrawiam - N9P

Bez chwili namysłu sięgnęłam ręką po miecz, który wcześniej wyciągnęłam ze skały. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie zranię nim ubunga, jednak wolę zginąć w walce niż jak tchórz uciekający przed swoim oprawcą. Chwyciłam mocno rękojeść i skierowałam broń w stronę potwora.
- Jeżeli chcesz mnie zabić, musisz na to zasłużyć – powiedziałam do ubunga, nawet nie zdając sobie sprawy, czy ten zwierz mnie rozumie.
Przez chwilę nasze spojrzenia się spotkały i dostrzegłam w tych czarnych oczach jakąś przerażającą otchłań. Pustkę, którą wypełnić może tylko krew niewinnych smoków. Potwór nastroszył swoje łuski, a z jego nozdrzy buchnęła gorąca para. Znowu podniósł przednie łapy do góry i wyciągając pysk w kierunku nieba, wydając z siebie przeraźliwy pisk. Czy to był okrzyk bojowy? A może potwór wzywa w ten sposób swoje stado, o ile one w ogóle żyją w gromadach?
Mocno zacisnęłam palce na rękojeści i przygotowałam się na śmierć. Ubung opadł na cztery łapy i ruszył w moją stronę. Jego ogon miotał się na wszystkie strony, ale oczy wpatrzone były w jeden konkretny punkt, we mnie. Ojciec, kiedy graliśmy w szachy, zawsze powtarzał: najlepszą obroną jest atak. Nigdy nie sądziłam, że jego radę wykorzystam w takiej sytuacji. Spojrzałam na Jana, który dalej leżał bez ruchu. Na szczęście jego klatka piersiowa nadal się unosiła. Odwróciłam głowę w kierunku napastnika i także ruszyłam wprost na niego.
Kilka metrów przed naszym spotkaniem, ubung napiął mięśnie i przeskoczył nad moją głową. Usłyszałam, że wylądował tuż za mną, więc całą siłę przeniosłam do prawej ręki, która trzymała miecz. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Zamachnęłam się mocno, jednocześnie obracając się w stronę bestii. W moim kierunku zbliżała się wielka łapa z pięcioma szponami. Gdy była kilka centymetrów przede mną, miecz uderzył w łuski. Wiedziałam, że nie mogę go zranić, ale w ten sposób mogłam chociaż odepchnąć potężne ramię od zadania śmiertelnego ciosu. Tym razem nie usłyszałam dźwięku uderzającej stali o kamienną powierzchnię. Miecz przebił się przez skórę ubunga wyrządzając głęboką ranę. Potwór odskoczył ode mnie szybko wydając przeraźliwy odgłos bólu. Byłam zmieszana, przecież tych bestii nie można zranić. Spojrzałam na ubunga, który wydawał się być równie zdziwiony, co ja. Językiem przejechał rozcięcie, z którego zaczął sączyć się czarny płyn. Spojrzał na mnie czarnymi jak noc oczami i groźnie zawarczał. Wyglądało na to, że ponownie rzuci się w moją stronę. Podniosłam miecz gotowa do ponownego ataku. Potwór nastroszył łuski i oparł się na ranionej łapie. W tym momencie wydał głośny skowyt, a jego kończyna ugięła się pod własnym ciężarem. Najwyraźniej rana była dużo poważniejsza, a miecz potrafi przebić się przez ubungowe łuski. Trochę pewniejsza siebie zrobiłam krok w stronę zwierza. Ten niepewnie zachwiał się i cofnął. Z każdym moim krokiem potwór wycofywał się. Nagle odwrócił się i szybkim pędem uciekł w pole kukurydzy, zostawiając za sobą delikatne ślady kapiącej czarnej krwi.
Stałam przez chwilę w milczeniu, próbując poskładać wszystko w jedną całość. Wygląda na to, że właśnie stawiłam czoło ubungowi i go na swój sposób pokonałam. Poczułam dumę i radość, która szybko minęła. Jan! Spojrzałam na chłopaka i szybko do niego podbiegłam. Dopiero teraz mogłam dokładniej przyjrzeć się obrażeniom. Książę leżał twarzą w stronę ziemi, a spod jego brzucha widać było zaschniętą już krew. To chyba dobrze, że nie płynie nowa. Pomyślałam sobie. Gdyby miał otwartą albo bardzo dużą ranę, krew sączyła by się cały czas. Być może nie jest to na tyle poważne jak myślałam. Odwróciłam go delikatnie twarzą do góry, aby ułatwić oddychanie i bliżej przyjrzeć się szkodom, które wywołało uderzenie ubunga i upadek. Twarz chłopaka była lekko podrapana i chyba miał wybity brak. Jednak gdy spojrzałam w dół, zamarłam. Tkanina na brzuchu Jana pokryta była czerwonym odcieniem krwi. Uniosłam jego koszulę. Moim oczom ukazało się kilkucentymetrowe cięcie zadane prawdopodobnie pazurem ubunga. Co gorsze, na obrzeżach rany zaczęły pojawiać się bąble oraz poczerniałe plamy. Wyglądało na to, że szpony tych potworów są nie tylko ostre, ale również zatrute. W tej sytuacji nie wiedziałam co powinnam zrobić.
Na dworze zaczęło się już przejaśniać. Walka z potworem zajęła nam prawie całą noc. Poczułam ogromne zmęczenie i głód, ale nie mogliśmy zostać na otwartej przestrzeni. Ja potrzebowałam odpoczynku, a Jan pomocy jakiegoś lekarza. Spojrzałam przed siebie z nadzieją znalezienia jakiegoś bezpieczniejszego schronienia. W oddali zauważyłam niewielką chatkę, wyglądała na opuszczoną. Od razu przypomniał mi się budynek, w którym znalazł mnie Wiktor z Borawą. Tym razem nie popełnię tego samego błędu, najpierw rozejrzę się dobrze, a dopiero potem wejdę do środka. Ale co w tym czasie zrobię z Janem? Nie może tak leżeć na środku polany. Tak naprawdę potrzebuje natychmiastowej ochrony. Spojrzałam na księcia i z wielkim zdziwieniem zauważyłam, że ma otwarte, wpatrzone we mnie oczy.
- Co się stało? – zapytał ledwie słyszalnym głosem.
- Cii, nie powinieneś teraz mówić.
- Co się stało? – nalegał Jan. Najkrócej jak tylko potrafiłam opowiedziałam mu, co wydarzyło się po jego utracie przytomności. Jan zamknął na chwilę oczy i przyłożył rękę do rany na brzuchu. Dotknął jej delikatnie, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu.
- Czym mnie trafił?
- Pazurem.
- Zatruty?
- Chyba tak.
- Niedobrze – powiedział Jan i wyglądało na to, że nad czymś usilnie myślał. Czekałam w milczeniu zupełnie nie wiedząc co robić. Nagle przypomniałam sobie o budynku znajdującym się nieopodal.
- Za polaną widziałam starą szopę, powinniśmy się tam ukryć i odpocząć.
Jan otworzył oczy i spojrzał na mnie uważnie.
- Musisz oczyścić ranę – stanowczo powiedział Jan. – inaczej jad dostanie się do mojego serca i... - chłopak umilkł i znacząco na mnie spojrzał.
Zrobiłam wielkie oczy z przerażenia. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że ktoś taki jak Jan może umrzeć od zwykłego zadrapania.
- W takim razie i tak musimy najpierw się gdzieś skryć. Dasz radę iść? – Zapytałam Jana i nie czekając na odpowiedź zarzuciłam jego ramię na swoje barki. Spróbowałam go podnieść, ale okazało się to zadaniem ponad moje możliwości – chyba musisz mi trochę pomóc.
Jan resztką sił podniósł się na nogi i oparłszy na moim ramieniu, powoli ruszył ze mną w stronę opuszczonego domku.
Bardzo powoli, ale w końcu przeszliśmy odległość dzielącą nas od prawdopodobnie bezpiecznego schronienia. Pozwoliłam Janowi odpocząć pod znajdującym się nieopodal drzewem, a sama zabrałam się za sprawdzanie pomieszczenia.
Okazało się, że budynek pełnił kiedyś funkcję stodoły. Jednak teraz, gdy wszystkie znajdujące się nieopodal budynki były spalone, nie był już nikomu potrzebny. Oprócz nas. Niepewnie zajrzałam do środka. Musiało to być pomieszczenie dla małych zwierząt, takich jak świcie, kozy ponieważ całe pomieszczenie było wielkości może mojego pokoju. Na końcu zauważyłam stare siano, które mogłoby posłużyć jako materac. Po prawej stronie znajdowały się puste boksy dla zwierząt, a po lewej wisiały zardzewiałe narzędzia rolnicze. Wychyliłam się zza drzwi i spojrzałam na Jana. Siedział bezwładnie, trzymając rękę na brzuchu. Z jego twarzy wnioskuję, że ból staje się coraz trudniejszy do wytrzymania. To dało mi odwagę do wejścia i sprawdzenia, czy nie ukrywa się tam przypadkiem jakiś złoczyńca lub potwór.
Na szczęście pomieszczenie było opustoszałe. Wyglądało to tak, jakby od dawna żaden człowiek tutaj nie zaglądał. Zebrałam siły i wprowadziłam Jana do środka. Delikatnie położyłam księcia na siano i usiadłam obok niego. Słońce już całkowicie wyłoniło się zza horyzontu, co sprawiło, że światło dnia wpadało przez niewielkie okno nad nami i nieszczelne deski. To był dobry moment, aby obejrzeć dokładnie ranę. Powoli dotknęłam koszuli Jana i od razu na jego twarzy dostrzegłam ból. Mimo to nie zatrzymałam się i najdelikatniej jak tylko potrafiłam uniosłam jego ubranie.

*Poprzedni post: Pamiętnik I: Kornelia – 21.  NIE UMIERAJ

6 komentarzy:

  1. Zapraszam do zostawiania komentarzy - nawet uśmiechnięta buźka jest mile widziana.
    Wiedza, że ktoś to czyta, motywuje do dodawania kolejnych postów;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś/eś nominowana/ny do LBA, więcej informacji tutaj:
    http://nadprzyrodzona-moc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Superaśnie ciaśnie :3 Może...ktoś im pomoże? ;) Ach te przewidywania XD Czekam na następny post ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny blog :) kiedy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za komentarze i mega mocno przepraszam za brak odpowiedzi przez "milion" lat. Ostatnio u mnie było bardzo dużo pracy, w między czasie dopisywałam sobie kilka rozdziałów żeby to utrzymać wszystkie wątki w ryzach...:) Teraz także chce podrasować trochę design bloga, dlatego dajcie mi jeszcze trochę czasu..
    Planuję także poszerzyć go o dodatkowe serie/opowiadania -> zobaczymy co z tego wyjdzie;) Na początek musi być materiał.

    Jeszcze raz dziękuję, że tu zajrzeliście i skomentowaliście - niebawem wracam! :)

    OdpowiedzUsuń